RECENZJA




Uczucia animowanego Koali
Miriam Mazurkiewicz

Historie ludzi, którzy doświadczyli okrucieństwa wojny bywają do siebie podobne. Ucieczki przed bombardowaniami, ból, głód, troska o rodzinę, inwigilacja gestapo i dramaty związane z ukrywaniem się. Tomasz Magierski, reżyser dokumentu „Krakowiaczek ci ja” również nie pomija tych tematów. Na uwagę zasługuje tu jednak coś innego.  Bohater jego filmu, Yoram Gross, o swoich przeżyciach mówi bardzo powściągliwie. Możemy się ich za to domyślać z przygód bohatera, którego stworzył – misia koali.

Yoram Gross drugą wojnę światową spędził w krakowskim getcie, później w Warszawie, gdzie wraz z rodzeństwem ukrywał się do końca wojny. Zadziwiające ile miał w sobie inwencji do tworzenia: malował z bratem na różne sposoby popielniczki, które później udawało mu się sprzedać, nawet Niemcom. Dziś mieszka w Sydney i tworzy filmy animowane. To jego dziełem jest znana polskim dzieciom kreskówka Blinky Bill. Jego prototypem było żywe stworzenie –mysz, w której Yoram znalazł wiernego towarzysza, kiedy ukrywał się w czasie wojny na strychu. Blinky Bill, sympatyczny koala w czerwonych spodenkach, cierpi i przeżywa radość jak człowiek. Rozpaczliwie poszukuje mamy pośród zgliszcz dookoła,  ratuje ukochaną siostrę nieszczęśliwie przytłoczoną gałęziami, w końcu - pełen lęku - skrywa się w ciemności przed wrogiem. To wszystko przeżycia artysty z czasów wojny. Gross przyznał, że wszystko, czego wówczas doświadczył, przeniósł na postaci ze swoich filmów. 

Ale nie tylko te historie pozostały mu po wojnie. Jak sam wyznał, wojna nauczyła go kłamać, oszukiwać, radzić sobie na różne sposoby. Na ekranie widzimy jednak, że  nie mogła w nim zabić wrażliwości i ludzkich uczuć: miłości, przyjaźni, współczucia, szacunku dla każdego istnienia.

Kadr z filmu "Krakowiaczek ci ja", materiały prasowe